niedziela, 21 października 2012

My name is Kling. Elin Kling.

Gdybyście kiedyś przez chwilę zastanawiali się jak powinna wyglądać idealna kariera blogera w świecie mody wystarczy, że spojrzycie na jej CV. A jeśli chcielibyście zobaczyć jak powinna wyglądać młoda, stylowa i szczęśliwa bizneswoman...ehh...no tak znowu ona. Elin Kling. Powiem Wam to szczerze - jestem wobec niej zupełnie bezkrytyczna i tak było też tym razem kiedy usłyszałam, że Paul Marciano, dyrektor kreatywny Guess by Marciano, zaprosił do współpracy właśnie  ją. Po jej świetnej kolekcji dla H&M (niedostępnej w Polsce, ehh) i udanej kooperacji przy tworzeniu marki Nowhere w ogóle nie zdziwiło mnie to, że Elin bierze udział w kolejnym projekcie, ale Guess? Ten brand jakoś nie pasował mi do minimalistycznej i eleganckiej Szwedki - przyznam się jednak do błędu - kolekcja Elin Kling dla Guess by Marciano wygląda obłędnie. To znaczy będzie wyglądać, na razie mamy tylko zapowiedzi i zajawki. Część z nich zobaczycie poniżej - wszystkie je znalazłam oczywiście na blogu Elin. Całość ma się pojawić w sklepach w listopadzie. Ciekawi jesteście jak będzie wyglądać?




czwartek, 11 października 2012

Papillon

Papillon poznałam, jak wiele młodych polskich marek, dzięki mojej pracy. Pamiętam nasze spotkanie w ich pracowni w Hotelu Europejskim i długą rozmowę. Ania i Przemek - bo tak nazywa się duet tworzący markę, przez ponad dwie godziny zaabsorbowali mnie całkowicie. Z pasją, przekonaniem i dozą dystansu niezwykle ciekawie mówili o swoich projektach, polskiej modzie i świadomości konsumenta. Miałam też okazję na żywo zobaczyć ich projekty i zachwycić się nimi. Ich pierwsza autorska kolekcja oparta jest na wysokiej jakości dzianinach, dobrych zarówno na lato jak i na chłodniejsze pory roku. Projektanci nie poddali się modzie na szaro-bure kolory i oversize i postawili na energetyczne pomarańcze, beże i zielenie. Gdy pierwszy raz spojrzałam na ich ubrania doszłam do wniosku, że to pierwsza od bardzo dawna kolekcja, którą można według mnie określić jako uniwersalną przede wszystkim po względem wieku potencjalnych odbiorców. Wszystkie sylwetki z kolekcji mogłyby się znaleźć w szafie mojej, mojej mamy czy nawet babci(to komplement!). Czy mieliśmy w Polsce do tej pory niezależną markę, która potrafiła by stworzyć coś tak ciekawego właśnie w swej ponadczasowości? Czy naprawdę tak ciężko stworzyć sukienki, bluzki i tuniki, które naprawdę mogłyby być dla nas ,,inwestycjami'' na lata i nie nudzić się wraz z przejściem panujących trendów? Oceńcie sami, jak prezentuje się nowa kolekcja Papillon. Ja jestem zachwycona!













trochę się pochwalę: niedługo zostanę posiadaczką tego modelu



źródło: www.papillon.shwrm.com/browse/papillon-b.html - tam też możecie kupić projekty Papillon



niedziela, 7 października 2012

Oh, hello Zara!

Bardzo dawno nie zaglądałam do centrów handlowych oraz sieciówek i wczoraj postanowiłam nadrobić zaległości. Szłam z jasnym planem: czarne botki, gruby szal i czapka w H&M - do kupienia, torba z Zary - do obejrzenia i zastanowienia. Chciałam też generalnie przejrzeć ofertę sieciówek na jesień i zobaczyć czy coś z ich asortymentu w ogóle jeszcze do mnie przemawia. Niestety właśnie w ten weekend trwało szaleństwo zakupów z InStyle i Elle i szalone tłumy zniechęciły mnie do intensywnych poszukiwań. Czarne botki z H&M okazały się niewygodne (uznałam, że w ogóle nie nadaję się do butów na obcasie) a szale przebrane i kiepskiej jakości. Z racji, że Zara jest zawsze na końcu mojej shoppingowej trasy liczyłam, że chociaż tam coś znajdę. I pierwszy raz od bardzo dawna nie zawiodłam się. Kolekcja jesienna jest naprawdę świetna! Dużo tu mięsistych materiałów, mojej ukochanej czerni i bardzo modnego burgundu. Jest kilka ciekawych modeli torebek w rozsądnej cenie i naprawdę piękna biżuteria - idealna na wesele, na które niedługo się wybieram. Ze sklepu wyszłam z nowymi sztybletami i listą zakupów na jesień - jak się Wam podoba? Wszystko oprócz szarej bluzy z czarną lamówką(Pull&Bear) pochodzi właśnie z najnowszej kolekcji Zary. Chyba na trochę pogodzę się z sieciówkami ;-).





piątek, 5 października 2012

Hair inspiration

Jeśli chodzi o włosy i fryzury, to ciężko namówić mnie na zmianę. Mam już za sobą okres ciągłych eksperymentów, czerwonych i rudych włosów oraz asymetrycznych cięć. Teraz stawiam na prostotę i naturalność. Chyba największą ,,fryzjerską'' inspiracją do tej pory byłaby dla mnie Taylor Tomasi Hill i mam tysiące jej zdjęć zapisanych na dysku - stała się przecież rozpoznawalna właśnie dzięki swoim płomiennie rudym włosom. Od niedawna jednak moją nową ikoną, zarówno jeśli chodzi o styl ubierania jak i fryzurę jest Mija z www.mija.creatorsofdesire.com. Nie dość, że sama jest piękną kobietą, to jej włosy zawsze wyglądają jakby były w ,,nienagannym bałaganie'' - chyba czas dla mnie na wizytę u fryzjera!


poniedziałek, 1 października 2012

Too much

Tygodnie mody trwają w najlepsze - widziałam już tyle pokazów, że od nadmiaru wrażeń kręci mi się trochę w głowie. Zawsze podziwiałam dziennikarzy, którzy potrafią z morza trendów wyłonić te dominujące, najciekawsze, najlepsze. Ja mam dwie kategorie: kolekcje, które mi się spodobały i te, które nie przypadły mi do gustu. Czasem nawet nie wiem co sprawia, że trafiają do nich - jakiś szczegół, muzyka z pokazu, ogólny zamysł. Nie jestem z pewnością osobą, która rozkłada wszystkie sylwetki na części pierwsze, bada tkaniny i wzory - to zostawiam Tobiaszowi( tak w ogóle to czekam na Twoje recenzje fashion week'ów Mój Drogi!) - on w roli skrupulatnego krytyka czuje się ryba w wodzie. U mnie wszystko jest czarno - białe: albo kolekcje lubię albo nie.
Zdarzają mi się jednak momenty zawahania - zwykle wtedy kiedy projektantów cenię, lubię ich styl a jednak kolekcja, która widziałam w ogóle do mnie nie przemówiła - zawsze wtedy szukam jej plusów, które w moim mniemaniu mają zniwelować pierwsze wrażenie. Tak było chyba z Celine - ciągle nie wiem co jest w niej nie tak, ale jednak jest - markę tą uwielbiam od dawna i nie mogę zrozumieć co zadziało się w tym sezonie. Czyżby dopadło ich jesienne przesilenie?
Dzisiaj jednak nie o Celine a o dwóch innych bardzo charakterystycznych markach, które w moim mniemaniu przedstawiły dwie skrajnie różne a jednak w pewnym sensie podobne kolekcje. Mowa tu o Dolce&Gabbana i 3.1 Philip Lim. Dlaczego porównuję je do siebie? Moim zdaniem obrazują jeden trend: przepych wzorów i kolorów - chyba najmodniejszy wśród światowych fashionistek, bardzo trudny i wymagający zachowania umiaru i dobrego smaku Idealnie pokazują go w swoich stylizacjach Taylor Tomasi Hill czy Mirosława Duma - umiejętnie łączą kropki, paski, kwiaty i panterkę. Takie są właśnie poniższe kolekcje: piękne, bogate, pełne przepychu. U włoskiego duetu najważniejsze są odwołania do ich ojczyzny, wydająca się płonąć czerwień i złoto, kobiece kroje. Nowojorski projektant przedstawił nam zupełnie inną bajkę - pełną nowoczesności, modnego oversize'u i delikatnych tkanin. Jego ramoneskę obowiązkowo nosimy do szerokich spodni a spódnice do kurtek o męskim kroju. Wzory są jakby rozmyte i niewyraźne, ale pojawia się także pantera i zapomniana szkocka krata.
Jak sami widzicie, tak jak różny jest Nowy Jork i Mediolan tak różne są kolekcje Dolce&Gabbana i 3.1 Phillip Lim. Jedna to odwołanie do tradycji, druga krok w kierunku nowych trendów. Która bardziej przypadła Wam do gustu? 

D&G
S/S 2013








3.1 Phillip Lim
S/S 2013








źródło: www.style.com