środa, 29 czerwca 2011

Don`t get sold to sales

Jak już Wam pisałam w poprzednim poście, nie dajcie się zwieść magii wyprzedaży. Sama ostatnio kuszona niesamowicie zajrzałam do Zary w Złotych Tarasach. Już nigdy tak samo nie spojrzę na ten sklep. Wszędzie rozwścieczone tłumy rzucające się w popłochu  na wcale nie tak niesamowicie przecenione ubrania i dodatki. Brak powietrza, przejścia, torebek bez pourywanych rączek i pary butów w jednym rozmiarze. Kolejka do przymierzalni: obecna. Po wyjściu czułam się jak po dwugodzinnych zakupach. Nie kryję się z tym, że coś tam może miałam ochotę upolować, ale nie w warunkach bitwy o ogień! Czy Polaków już zupełnie dopadła wyprzedażowa gorączka? Czy stajemy się jak Amerykanie, którzy czatują pod sklepami przed ich otwarciem (jak donosiła Areta - podobno w tym roku tak było)? Chyba niestety, tak.
Ale są też dobre strony wyprzedaży. Jedną odkryłam zaraz po wizycie w Zarze. A jest nią: obniżka cen w Vagabond !. Ten szwedzki sklep jeszcze nie jest u nas zbyt popularny, więc nie natkniemy się na wielkie tłumy. Za to jakoś wykonania, użytych materiałów czy sam design butów - naprawdę warte są uwagi. Niestety w regularnej sprzedaży buty Vagabonda mogą być trochę za drogie na np. studencką kieszeń, ale 50 % wyprzedaż to już co innego:) Zresztą sami zobaczcie, przedstawiam Wam moje ulubione modele, nie zdradzę Wam który chcę upolować, pokażę go na blogu  jak tylko trafi w moje ręce. A, dla tych, którzy nie mogą udać się do sklepu Vagabond w Złotych Tarasach polecam kupno przez internet, przesyłka za darmo:)


 259 zł - 179 zł

 379 zł - 265 zł

 259 zł - 179 zł

 299 zł - 209 zł

 339 zł - 169 zł

 259 zł - 129 zł

259 zł - 129 zł


źródło zdjęć: vagabond.com

czwartek, 23 czerwca 2011

Change the view

Nie wiem jak Wy, ale ja jakoś z wielkiem utęsknieniem nie czekam na tegoroczne wyprzedaże. Po pierwsze nie będzie mnie w Warszawie, nie będę więc miała jak ,,rzucić'' się w ich pierwszy wir, po drugie od jakiegoś czasu jestem znudzona wszystkim co sieciówkowe. Nałożyło się na to między innymi to, że od około roku właściwie ubieram się tylko w jednym sklepie (magiczna nazwa na literę Z)  i nawet choćbym spędziła długie godziny na poszukiwaniach w innych i tak ciągle tam wracam i kupuję rzeczy, które może i mi się podobają, ale ich jakość jest zupełnie nieproporcjonalna do ich ceny. Już jakiś czas temu, zwłaszcza po Fashion Weeku w Łodzi pomyślałam, że czas coś zrobić z tym marazmem.  Jednak jak z każdym odwykiem - szło ciężko. Najpierw była pewna uroczystość rodzinna, która chcąc nie chcąc zmusiła mnie do przyspieszonych zakupów w sieciówce na Z. Potem długo nie miałam nawet czasu myśleć o zakupach, bo dopadła mnie sesja. Teraz mam czas i silnie postanowienie: dość kupowania rzeczy, które zaraz będzie miała cała Warszawa, czas trochę zainwestować i odświeżyć szafę. Ale jak? Otóż chciałabym Wam dzisiaj pokazać, że ubrania polskich projektantów nie muszą być drogie a ich jakość jest naprawdę dobra.
Oczywiście jeśli zerkniecie na już dość znane Full of Style możecie przez chwilę spytać o czym ja właściwie mówię. W końcu sukienka Teresy Rosati kosztuje ponad tysiąc złotych a przeceniona(!)  tunika Łukasza Jemioła prawie 700 zł! Ja uważam jednak, że warto szukać głębiej. A żeby Wam to ułatwić przedstawiam parę propozycji przygotowanych przez młodych projektantów, nad którymi sama się zastanawiam. Chcę się Wam też pochwalić moimi dwoma najnowszymi nabytkami - piękną bransoletką od Poli Zag i torebką Raramodo. Ja już wiem: warto inwestować w dobrze zrobione, oryginalne projekty. Mam nadzieję, że Was też trochę do nich przekonam. Postaram się co jakiś czas dodawać wyszperane ciuchy czy dodatki made in Poland.





przepiękna bransoletka od Poli Zag, noszę ją właściwie codziennie:)



torba od Raramodo - estetyczna i praktyczna



A teraz propozycje zakupów dla Was, sama ciągle nad nimi rozmyślam a z Pauliną Dziemiańczuk już zastanawiałam się jak przerobić poniższy kombinezon na sukienkę:)


kombinezon od Pauliny Dziemiańczuk - 270 zł


tunika od Joanny Bielenicy - 320 zł



kombinezon od Natalii Siebuły - 190 zł (można kupić tutaj)


bluza od Boho - ok. 200 zł

I jak, całkiem przystępne te ceny, nie sądzicie? A to tylko przykłady! Wystarczy trochę poszperać, aby znaleźć prawdziwe perełki za naprawdę rozsądne pieniądze. Zabierajcie się więc do szukania nowych elementów Waszej garderoby a ja muszę się wreszcie zdecydować, które z powyższych cudeniek będzie moje:)
Już całkiem niedługo zaprezentuję Wam autorski projekt mojej dobrej koleżanki - serwis OdProjektanta.pl. Powiem tylko, że będzie dużo młodych, zdolnych projektantów i świetnej mody za bardzo dobrą cenę. Czekajcie cierpliwie!

środa, 15 czerwca 2011

Stellar again

Już kiedyś Wam pisałam jak bardzo lubię Stellę McCartney a dzisiaj chciałabym Wam przedstawić jej kolekcję Resort 2012. W ogóle z kolekcjami ,,resortowymi'' jest pewien problem, bo nikt nie umie dokładnie stwierdzić czy to już ubrania jesienne czy jeszcze wiosenne a może to takie ,,przejściówki''? Mi resort kojarzy się z wakacjami nad ciepłym morzem, jasnymi tkaninami i kwiecistymi wzorami. Cóż, ta kolekcja raczej taka nie jest, ale mnie bardzo urzekła. Jak zwykle u Stelli mamy świetnie skrojone, świadczące o naprawdę wysokim kunszcie krawieckim formy. Mamy kolor, mamy wzory (których nie jestem wielką fanką, ale akceptuję nawet i je) i piękne materiały. Spójrzcie na cieliste buty - są naprawdę fantastyczne - zaokrąglony nosek i średniej wysokości obcas nigdy nie wyglądały tak zgrabnie! Mnie osobiście zachwyciły sety spodni o długości 7/8 z oversizeowymi marynarkami - wcześniej wydawały mi się trochę męskie, Stella uczyniła je mega kobiecymi. Z racji, że oba elementy tego zestawu mam w szafie, nie omieszkam skopiować a Was zapraszam do oglądania części pięknej kolekcji Stelli McCartney Resort 2012.
Zapomniałam dodać, że twarzą kolekcji jest Polka - Kasia Struss, za co chyba nawet trochę bardziej kochamy Stellę:)









źródło: style.com

wtorek, 7 czerwca 2011

Style factor

Oglądaliście X-Factor? Ja muszę się przyznać, że w każdą niedzielę około 20 zasiadałam przed telewizorem i bacznie przyglądałam się uczestnikom tego show. Z racji tego, że nie jest to blog o muzyce to nie będę się wypowiadać o jej poziomie, ale modzie już czemu nie? A jeśli chodzi o modę cóż, uwaga mediów, nawet bardziej niż na uczestnikach X-Factor skupiła się na pewnej jurorce. Na kim? Oczywiście na Mai Sablewskiej. Jej styl jest szeroko komentowany, raczej pozytywnie. Moim zdaniem, Maja rzeczywiście potrafi się ubrać i wie co w modowej ,,trawie piszczy''. Nosi Isabel Marant, Chloe i Balmain. Chyba sama wybiera swoje stylizacje, bo na co dzień jej styl nie odbiega od tego w show. Być może o Mai przygotuję dla Was oddzielny post, bo wiem, że powoli staje się ikoną mody w Polsce. Dzisiaj chciałabym się skupić na sukience, którą założyła na finał programu. Nigdzie nie znalazłam informacji, kto jest jej autorem, chociaż zgodzę się z Lamode.info, że przypomina Dolce&Gabbana. Traf chciał, że wczoraj sama odkryłam skąd Maja miała tą kreację. Topshop! Nie zdziwiło mnie to zbytnio, gdyż czytałam kiedyś w wywiadzie z nią, że bardzo ceni sobie brytyjskie marki. 
Po mimo iż Maja założyła ją na wielką galę, ja polecam Wam koronkową sukienkę na każdą okazję i każdą porę roku. Latem pięknie wygląda na opalonej skórze, do jasnych sandałków na platformie, a zimą do grubych rajstop i szarych swetrów. Sama mam jedną, upolowaną na allegro i muszę Wam przyznać, że często sprawdza się w sytuacjach kiedy nie mam co na siebie założyć i muszę szybko wybrać coś kobiecego.
Wybrałam dla Was parę propozycji, które z pewnością znajdziecie w sklepach. Sama  z chęcią kupiłabym tą z Topshopu na wesele, na które wybieram się w sierpniu. Niestety, biel zarezerwowana jest wyłącznie dla panny młodej, więc ja szukam dalej a Was odsyłam na poszukiwania idealnej, koronkowej sukienki:)

www.pudelek.pl

www.lansik.pl

 topshop (jak wynika z moich obserwacji, Maja miała właśnie taką na finale X - Factor)


 Dorothy Perkins

 H&M
 H&M


 River Island

Zara

Dwie stylizacje, które dla Was przygotowałam: na zimniejszą i cieplejszą porę roku:)



piątek, 3 czerwca 2011

Woman lover

Jakkolwiek by to nie brzmiało kocham patrzeć na piękne kobiety. Moim zdaniem w każdym wieku, w różnych stylach czy markach wiele kobiet, dziewczyn, dziewczynek potrafi wyglądać fantastycznie. Najbardziej lubię to niewymuszone piękno i klasę - wysokie szpilki i dresy, rozwiane, niedbałe włosy i neonowe paznokcie, torbę Louis Vuitton i bluzkę Zary. Im bardziej o tym myślę, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to nie ,,szata zdobi człowieka'', ale jego twarz, wnętrze  podejście do życia. Bohaterki mojego dzisiejszego posta nie znam, ale kiedyś bardzo bym chciała ją poznać. Coś czuję, że będąc na wycieczce w Nowym jorku trafię na nią przypadkiem, gdy będzie kupowała warzywa lub dodatki vintage na targu staroci. Bo to taka właśnie osoba, tak można ją ,,wyczuć'' patrzeć na zdjęcia z jej bloga - wesoła, sympatyczna, spontaniczna i przede wszystkim baaardzo stylowa. O kim mowa? O  Hanneli Mustaparcie, byłej modelce i aktualnej blogerce. Nie muszę Wam mówić, że jest piękna bo to widzicie. Poza tym, przeglądając jej bloga, z pewnością zobaczycie także, że fantastycznie łączy popularne marki z ubraniami od projektantów - a to potrafi niewiele osób. Zresztą spójrzcie sami, oto moja wielka ,,miłość'' Hanneli Mustaparta.







źródło: www.hanneli.com