Jak już Wam pisałam w poprzednim poście, nie dajcie się zwieść magii wyprzedaży. Sama ostatnio kuszona niesamowicie zajrzałam do Zary w Złotych Tarasach. Już nigdy tak samo nie spojrzę na ten sklep. Wszędzie rozwścieczone tłumy rzucające się w popłochu na wcale nie tak niesamowicie przecenione ubrania i dodatki. Brak powietrza, przejścia, torebek bez pourywanych rączek i pary butów w jednym rozmiarze. Kolejka do przymierzalni: obecna. Po wyjściu czułam się jak po dwugodzinnych zakupach. Nie kryję się z tym, że coś tam może miałam ochotę upolować, ale nie w warunkach bitwy o ogień! Czy Polaków już zupełnie dopadła wyprzedażowa gorączka? Czy stajemy się jak Amerykanie, którzy czatują pod sklepami przed ich otwarciem (jak donosiła Areta - podobno w tym roku tak było)? Chyba niestety, tak.
Ale są też dobre strony wyprzedaży. Jedną odkryłam zaraz po wizycie w Zarze. A jest nią: obniżka cen w Vagabond !. Ten szwedzki sklep jeszcze nie jest u nas zbyt popularny, więc nie natkniemy się na wielkie tłumy. Za to jakoś wykonania, użytych materiałów czy sam design butów - naprawdę warte są uwagi. Niestety w regularnej sprzedaży buty Vagabonda mogą być trochę za drogie na np. studencką kieszeń, ale 50 % wyprzedaż to już co innego:) Zresztą sami zobaczcie, przedstawiam Wam moje ulubione modele, nie zdradzę Wam który chcę upolować, pokażę go na blogu jak tylko trafi w moje ręce. A, dla tych, którzy nie mogą udać się do sklepu Vagabond w Złotych Tarasach polecam kupno przez internet, przesyłka za darmo:)
Znam ich buty, bardzo podobają mi się te wiosenne/jesienne koturny ;) Wyprzedaże w tym roku mnie omijają - ale na szczęście, nienawidzę tych dzikich tłumów. No i sama promocja - wielki napis 70%..a w rogu malutkie "do", czyli średnio 10-15% obniżki. A co do Zary... kiedyś zachwyciła mnie jedna z torebek, to była już końcówka wyprzedaży zimowych, zajmowały już naprawdę 2 półki i 3 wieszaczki. Patrzę z daleka - cudo! Myślę sobie - jeżeli tyle dotrwała, to chyba nieźle musieli ją przecenić (na ubraniach była już przecena z przeceny przeceny przeceny. i obniżki). Podchodzę - czar prysł. Nie dość, że była okropnie poniszczona (rysy, urwana podszewka, chwiejna rączka), to została przeceniona...z 400 zł na 365 :) Grrr... Podpisuję się pod Twoim postem - nie dajmy się zwieść takim sieciówkowym trickom ;)
OdpowiedzUsuńA ja już dawno przestałam się "złościć" na marketingowe chwyty ;-). Wszak strategia sklepów musi zostać wykonana zgodnie z planem, a że w Zarze zawsze na początku jest mało przecen to już wiem od lat. Jedyne, czego się nauczyłam, to żeby zaglądać co jakiś czas, bo zawsze dorzucą coś nowego. No a jeśli chodzi o ilość, to najwięcej rzeczy jest zawsze w Arkadii - ZT czy Centrum wymiękają przy tamtym wyborze. Także Milena leć tam, ale najlepiej między zajęciami ;-)!
OdpowiedzUsuńps. A Vagabondowe koturny są boskie i ponoć mega wygodne (mówią wizażystki, które - wiadomo - stoją godzinami na nogach). Chyba się skuszę, choć obcas wysoki... ;-)
trzecie od dołu - muszę je mieć. Na jesień, do sukienki i grubych rajtek jak znalazł! A co do Vagabonda - znam tę markę, ale ceny faktycznie nie są najpomyślniejsze...Udanego polowania i czekamy na rezultaty. P.s. Co do Zary - dobrze, że dałam sobie spokój i nie poszłam:)
OdpowiedzUsuńFashionitko dzięki za radę, zawsze mi się wydawało, że to na Marszałkowskiej jest największy wybór.
OdpowiedzUsuńA jutro lecę po moje Vagabondy:)
Piekne sa te trzecie od dolu! Ja tez nie mam sily ani cierpliwosci na walke na wyprzedazach, wole chyba sklepy internetowe, w tym roku skusil mnie Asos gdzie na jednej parze butow udalo mi sie oszczedzic 65 funtow!)ps.dzieki za przemily komentarz :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńach, uwielbiam poezje Wojaczka, taka już mam tendencje do fascynowania się osobami tragicznymi wręcz.
(: