sobota, 3 listopada 2012

Odważnie

Jak pewnie zauważyliście na moim blogu nie jestem wielbicielką ozdobników, przepychu, bogactwa. Nie lubię zbyt wielu kolorów, nie odnajduję się w morzu dodatków i krojów. Są dni, tygodnie kiedy codziennie stojąc przed szafą mam w głowie tylko jeden zestaw. Nigdy też nie byłam fanką stylizacji, które zasadzie ,,mniej znaczy więcej'' mówią stanowcze nie. Gdybyście kiedykolwiek zawitali z wizytą do mnie, na wieszaku z moimi ubraniami znajdziecie trzy, góra cztery kolory. Kiedy ostatnio szykowałam się na wesele i ku mojemu wielkiemu smutkowi nie mogłam założyć ukochanej czerni(to taki zwyczaj w moich rodzinnych stronach - nie zakłada się czerni ani bieli na śluby - u Was też tak jest? Głęboko mnie to zastanawia) zaczęłam się zastanawiać: czy to dobrze mieć ten swój ,,określony'' styl czy raczej po pewnym czasie stajemy się jego niewolnikami?

Wystarczy spojrzeć na przykłady, weźmy tutaj moją ulubioną Emmanuelle Alt. Oczywiście każdy miłośnik mody jest w stanie ją sobie wyobrazić: spodnie rurki, żakiet - głównie czerń, czasem trochę bieli i zieleni. Bez dwóch zdań zawsze wygląda zachwycająco, ale zawsze tak samo! Pomyślcie jak wygląda jej szafa! Z cała pewnością jej styl, sposób ubierania stał się częścią jej samej, pewnie ubrana w grubą, złotą biżuterię i całą paletę barw nie wyszła by z domu, ba! pewnie nie wyszła by z szafy. Mnie jednak zastanawia czy w sytuacjach, jak moja ,,ślubna'' sprzed tygodnia nie zastanawia się: czy już jestem niewolnikiem swojego stylu? Tak bardzo chciałam go wreszcie wypracować: wiedzieć, że wszystkie elementy w mojej szafie idealnie do siebie pasują a ja czuję się w nich dobrze, że nie przemyślałam, że w wieku 23 lat(o tak, tyle jeszcze mam:-P) miałabym ochotę na trochę szaleństwa?

Ok, przyznam się szczerze. Takie myśli nachodzą mnie rzadko. Bardzo rzadko. Na co dzień jestem szczęśliwą posiadaczką trzykolorowej garderoby gdzie wszystkie czarno-biało-szare rzeczy do siebie pasują a ja rano nie zastanawiam się co na siebie włożyć. Czasem tylko gdy widzę Tamarę - Macademian Girl zastanawiam się: czy sama miałabym tyle odwagi?:-)


2 komentarze:

  1. Ja wyznaję zasadę 3 kolorów + małych szaleństw w stylu Tamary. To się nazywa złoty środek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wyznaję zasadę trzech kolorów, a najchętniej to w ogóle jednego - czarnego ;-) Czasem wzdycham do takich kolorowych stylizacji, jakie prezentuje Macademian Girl, ale jednak to nie dla mnie. Do popatrzenia - owszem ;)

    OdpowiedzUsuń