poniedziałek, 25 czerwca 2012

O dwóch takich co ...zdobyły nagrodę CFDA

Czy Wiecie, że w tym roku najbardziej prestiżową nagrodę świata mody - czyli statuetkę Womenswear Designer of the Year amerykańskiej CFDA(Council of Fashion Designers of America) zdobyło The Row? Jeśli nie kojarzycie tej marki, to cóż, nadróbcie straty bo po 5 latach od powstania wyrasta na jedną z czołowych nie tylko za oceanem, ale na całym świecie. Czy to za sprawą tego, że tworzą je słynne Mary - Kate i Ashley Olsen? Moim zdaniem, trochę tak i trochę nie. Z cała pewnością to one stoją za jej niebywałym sukcesem. Od kiedy zamiast aktorstwa wybrały jeszcze bardziej nieprzewidywalny świat mody, zatrzęsły nim i w pewien sposób go zmieniły. Najpierw szokowały wszystkich swoją interpretacją stylu boho - one pierwsze nosiły długie spódnice, wyciągnięte t-shirty i motocyklowe, potem zbierały sporo negatywnych opinii za ,,babcine'' stylizacje- długie, zabudowane, suknie, mocny makijaż. Dzisiaj, te zdolne 26 - latki mogą założyć wszystko - wypracowany przez lata styl już nie jest krytykowany, ale kopiowany i przenoszony na ulice. Ich nonszalanckie podejście do mody inspiruje co raz więcej osób. Inspiruje i mnie, co pokaże Wam niedługo. The Row nie jest jednak wierną kopią tego co noszą jej twórczynie. Owszem, znajdziemy tutaj pewne elementy, które są dla Mary - Kate i Ashley Olsen charakterystyczne, jednak są one przeniesione i dopracowane jako zupełnie inny, nowy twór. Spójrzcie tylko na kolekcję na sezon wiosenny 2012. Projektantki odważnie postawiły na jeden kolor: biel. Jej delikatność równoważą oversize`owe kroje, bogate zdobienia, przełamane srebrną nitką. Zwracają uwagę piżamowe spodnie i koszula oraz szale z frędzlami. Wszystko zapakowane w przyjemną dla oka estetykę, którą doceniła CFDA.
A jak Wam się podoba najlepsza kobieca marka tego roku, czy rzeczywiście zasługuje na to miano?


P. S. Wielbicielkom stylu sióstr Olsen polecam bloga Olsen Anonymous - to prawdziwa kopalnia inspiracji.




















źródło: www.style.com

piątek, 15 czerwca 2012

June !

Doszłam do wniosku, że mój gust, choć chcę wierzyć, że już dość ukształtowany i dojrzały, łatwo ulega wpływom. Jeszcze dwa miesiące temu byłam zadeklarowaną fanką czerni i prostoty, kolory na półkach omijałam szerokim łukiem, w ogóle sieciówki omijałam szerokim łukiem, po pewnym incydencie z bluzką z Zary. Właściwie to Wam o nim napiszę. Jakiś rok temu kupiłam w Zarze bluzkę - delikatną, pudrowo - różową koszulę z lejącym się dekoltem - pasowała mi do wszystkiego, ale jednocześnie wydawała mi się zbyt elegancka na co dzień. Potem zobaczyłam ją na blogu Kasi Tusk i zupełnie przeszła mi ochota na jej noszenie. Dwa miesiące później założyłam ją znowu i wiecie co się stało - pękła na szwie przy dość energicznej gestykulacji. Pomyślałam sobie wtedy, jak kiepska jakościowa musiała być skoro przy takim ruchu podarła się jak szmatka? Od tamtej pory do Zary nawet nie zaglądałam(a działo się to w lutym, więc jak sami widzicie banicja już trochę trwa), ale chyba będę musiała się tam wybrać już niedługo. Wszystko przez czerwcowy lookbook hiszpańskiej sieciówki, który dla mnie jest kwintesencją idealnej letniej szafy. Mnóstwo tu bieli, zdominowała ona paletę kolorystyczną kolekcji, dając się jedynie lekko przełamać czerni, pomidorowej czerwieni i brązom. Dużo oversize`u i męskich krojów, dużych, wyrazistych naszyjników i kobiecych dodatków(dżety na jeansie i zdobienia kołnierzyka!). Co do jakości nie będę się na razie wypowiadała, póki ubrań nie dotknę i nie przymierzę. Mój i chyba nie tylko mój(na Facebooku achy i ochy wylewały nad nim inne koleżanki blogerki) ulubiony element kolekcji to biała bluzka z nieregularną baskinką, idealna do cygaretek i krótkich spódnic. Ciekawe czy na żywo będzie wyglądała równie pięknie co na magicznej Aymeline Valade, która została twarzą czerwcowego lookbooka Zary. Gdy tylko ją ,,dopadnę'' zdam Wam relację a na razie pozostaje mi życzyć Wam pięknego lata, podobno ma przyjść już w ten weekend!















źródło: www.zara.com

czwartek, 7 czerwca 2012

Long time coming

Drodzy Czytelnicy, tak to ja - niewdzięczna autorka tego bloga. Pewnie już o mnie zapomnieliście, ale jeśli nie wszyscy lub nie całkiem to chciałam się Wam przypomnieć. Żyję, ale na takich obrotach, że z czegoś musiałam zrezygnować, coś odstawić na boczny plan. Niestety, studia, praca i brak komputera sprawiły, że padło na bloga. Najpierw założyłam, że wrócę do pisania po sesji, ale uznałam, że nie byłoby to fair w stosunku do Was - którzy tu wchodzicie, komentujecie. Postaram się, że krótkie artykuły będą się pojawiać do 26 czerwca (magiczna data kiedy kończę tą najgorszą i na szczęście ostatnią w życiu sesję) a później postaram się Was wreszcie zaskoczyć - małą transformacją, którą planuję od lutego.
Dzisiaj chciałabym wywiązać się z jeszcze jednej obietnicy Wam złożonej a mianowicie tego, że postaram się zaopatrywać moją szafę w ubrania od polskich projektantów. Muszę przyznać, że sama jestem z siebie dumna, bo udaje mi się to ostatnio realizować. Przedstawię Wam po kolei moje ,,łupy'':)



Do Moniki z HI - ENDu udałam się zawodowo a wyszłam z tym cudem. Moja sukienka powstała w toku kombinacji i pertraktacji kiedy uznałam, że A) moja musi być czarna B) asymetryczny dół będzie wyglądał ciekawiej i C) przód będzie zupełnie prosty. Efekt? Piorunujący! Sukienka idealna nabyta. W ogóle o Monice, HI-ENDzie i pracowni na Mokotowskiej 7 napiszę Wam całego posta - to miejsce tak pełne mody  i magiczne, że nie chce się stamtąd wychodzić.



Zawsze jadąc na Fashion Week do Łodzi szykuję się na jakieś zakupy, w końcu strefa SHOWROOM aż kipi bogactwem ubrań, biżuterii i dodatków. W tym roku postanowiłam wreszcie ,,dobić'' się do Animal Kingdom, młodej i już bardzo popularnej polskiej marki. Bransoletki i naszyjniki ich autorstwa to według mnie strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o codzienną biżuterię, która powinna być prosta, ale wyrazista. Wybrałam żółtą jaskółkę(miała być klasyczna biała, ale moja koleżanka Julka namówiła mnie na szaleństwo kolorystyczne) z dwoma pastelowymi koralikami na srebrnym łańcuszku. Noszę ją prawie codziennie!




Kiedy Tobiasz przekazał nam któregoś dnia w biurze hasło: wyprzedaż u Nenukko po prostu nie mogłyśmy powiedzieć nie! Jak pewnie sami Wiecie, czytając mojego bloga, jestem ich fanką od samych początków powstawania marki. Do tej pory nie miałam jednak okazji podotykać i poprzymierzać projektów zdolnych dziewczyn z Nenukko. Jak widzicie powyżej nie wyszłam z pustymi rękoma - ba! - wzięłabym pewnie wszystko co wisiało na wieszakach, ale rozsądek wziął górę i zadowoliłam się oversize`owym T-shirtem i spodniami w typie ,,alladynek''. Na co zwróciłam uwagę przy zakupie to przede wszystkim świetne materiały użyte do uszycia ubrań Nenukko - miękkie, wygodne, idealnie dopasowane do każdego elementu sylwetki - bluzka fajnie układa się na ramionach, mogę ją też nosić jako tunikę do legginsów a spodnie są po prostu idealne na lato - lekkie i przewiewne. Oj, Nenukko będę wpadać do Was częściej, nie tylko podczas wyprzedaży.

I jak Wam się podobają moje zakupy? Z góry przepraszam za zdjęcia - większość z nich była wykonana moim telefonem a jeszcze nie mam odwagi na typowo ,,szafiarskie'' ujęcia:) Kolejny raz polecam Wam zakupy u polskich projektantów, sama mam już upatrzone następne ,,łupy'' - na pewno zainwestuję w torbę Ani Kuczyńskiej, coś z nowej kolekcji Natalii Siebuły i może nowe bransoletki Poli Zag - ehh...chyba już czas zacząć oszczędzać;)